– Nie, żebym miał coś do kobiet, ale… nie ufam im…
Mruknął posępnie mężczyzna opierający się o burtę, spoglądając na kobietę, która stała na mostku kapitańskim. Była piękna. Zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa. Emanowała niepodważalnym światłem. Przedziwny blask zaintrygował Yatena, ale i wyostrzył jego czujność. Patrzył więc na nią z dystansem, jak i całą swoją uważnością; jakby ów niewiasta miała rzucić na nich klątwę.
– Jest taka piękna… Gdzie ona była przez całe moje życie? – zapytał Yatena wysoki mężczyzna o kręconych włosach przypominających lwią grzywę. Zielonooki zerknął na niego z politowaniem.
– Trzymaj się od niej z daleka, to wiedźma… – skwitował posępnie, na co Luis obejrzał się to na druha, to na pewną siebie damę po drugiej stronie galeonu i uniósł brew.
– Czy Ty w każdej kobiecie widzisz wiedźmę? – żachnął się, lecz natychmiast dodał: – Nie odpowiadaj – westchnął i pokręcił głową z rozbawieniem. – Dlaczego Kapitan nakazał jej płynąć z nami?
– Raczej ona jemu kazała płynąć ze sobą na naszej Perle… – wytłumaczył Yaten, krzywiąc się nieznacznie. – Czuję co się święci – zmrużył powieki – będziemy mieli kłopoty…
– To pierwsza kobieta, która stanęła na pokładzie Perły. Nigdy wcześniej Kapitan nie przyprowadzał żadnej z nich…
– I za to go nawet szanowałem – mruknął Mae – po co nam kobiety na statku? Za nimi zawsze wloką się jakieś kłopoty i intrygi, po co to komu? – jęknął żałośnie i wydął śmiesznie policzki, przybierając jeszcze bardziej lekceważącą pozę wobec idącego ku nim mężczyzny.
– Dokąd mamy płynąć? – zapytał go Luis gotów wykonać każde z poleceń.
Był ciekaw kolejnego. Uniósł brew, gdy przełożony zerknął na kobietę przyglądającą się falom morskim. W tym spojrzeniu kryło się coś więcej; coś zagadkowego, co nie uszło uwadze Tanaki. Seiya ponownie zwrócił się do towarzyszy.
– Płyniemy w ślad za Buntownikiem – powiedział stanowczym, pewnym siebie i spokojnym głosem, który zadźwięczał w uszach obu panów.
– Czyli, przepraszam, dokąd? – Yaten zmrużył powieki. – To jak szukanie igły w stogu siana – skwitował nieprzejednanie. – Poza tym, to Buntownik decyduje o tym, czy chce się komuś ukazać…Śmiałkowie powiedzieliby o tym, ale jakoś mało który wychodzi z tego kulturalnego spotkania cało… – dodał znacząco. – Rozumiem, że ta panna szuka przygód? Dajmy jej tratwę i niech sobie płynie, a kysz…
– Ta panna to córka bogini Księżyca – przypomniał wymownie, a Mae zwęził źrenice, mrucząc:
– A co jeśli jestem niewierzący?
– Masz więc szczęście śmiertelniku, że jestem tolerancyjna…
Usłyszeli melodyjny głos i obejrzeli się na kobietę o złotych włosach. Szła ku nim pewnym i tanecznym krokiem. Miała na sobie srebrno-śnieżną suknię na ramiączkach z dekoltem w kształcie litery V. Spojrzała na Yatena błękitnymi oczami, jakby chciała wczytać się w jego naturę. Mężczyzna poruszył się niespokojnie, czując nieprzyjemne uczucie rozdrażnienia i próby zajrzenia w jego duszę.
– Poszukiwania Buntownika to gra nie warta świeczki – burknął i odszedł, a właściwie wymaszerował żwawo.
– Wybacz mu, pani… – wtrącił Luis – Yaten nie nauczył się jeszcze taktu – skłonił się – pójdę i przemówię mu do rozumu…
– Masz bardzo oddanych ludzi – Usagi zwróciła się do Antiliano, gdy Tanaka pobiegł za Mae – są odważni i braterscy – zmarszczyła czoło, przyglądając się brunetowi z ukosa. – Yaten doskonale wie kim jestem – uśmiechnęła się nieco inaczej niż dotychczas i objęła się ramionami.
Antiliano spojrzał na nią intensywnie. Wyczuł, że coś ją zastanowiło albo zmartwiło. Pomyślał wówczas o tym, iż wyczytała ona z duszy jego kompana coś, co wprawiło kobietę w taki stan. Drgnął, domyślając się już, co mogła ujrzeć.
– Wiesz już dlaczego toleruję jego cynizm – założył ręce na torsie, a ona przytaknęła i przełknęła ślinę o smaku gorzkiej tabletki.
– Bogowie mu nie pomogli…
***
Zapach morskiej bryzy był czymś tak unikatowym dla niej, że postanowiła tej nocy nie gościć w żadnej z kajut ogromnego galeonu. Zauroczona szumem fal podeszła zaciekawiona do barierki i spojrzała na atramentowe niebo usłane milionem lub miliardem migoczących punkcików. Musiała przyznać, że widok ten różnił się od tych znanych z Rajskiej Wyspy.
Tam, skąd pochodziła, wszystko wydawało się idealne, a zarazem wiadome. Znała źródło każdej z rzek, kierunek wiatru i topografię własnej krainy. A tej? Wcale. Niebo, które być może miało element wspólny z tym, jakie widziała w swoich komnatach, przypominało raczej zagadkową otchłań, wypełnioną niekończącą się liczbą świateł, nazywanych przez śmiertelników gwiazdami.
Usagi uśmiechnęła się delikatnie. Ten świat był znacznie ciekawszy od tego, co mówili jej pobratymcy. Urzeczona obejrzała się na tego, kto właśnie schodził ze stopni podestu kapitańskiego. Mina bogini nieco zrzedła. Miała bowiem wrażenie, że ten człowiek chodził za nią jak cień. Nie odstępował na krok. Czuła to spojrzenie, które wydawało się cielesnym doznaniem.
– Wiesz przecież, że nie wyskoczę za burtę – powiedziała mimowolnie i przesunęła się, aby i on mógł się oprzeć o barierkę. – Nie musisz mnie pilnować.
– Wiem doskonale, że gdybyś chciała, poradziłabyś sobie z najlepszymi szermierzami…
– Więc dlaczego za mną chodzisz? Nie odstępujesz na krok?
– Upajam się Tobą – stwierdził zagadkowo i spojrzał na nią intensywnie. W jego oczach kryło się coś, co nie pozwalało kobiecie odwrócić wzroku, a wręcz przeciwnie – zbliżyć się z zainteresowaniem.
– Dlaczego akurat mną? – przechyliła głowę na bok. – Chłopcy mówili mi, że żadnej kobiecie nie pozwoliłeś wejść na Perłę… To prawda? – uśmiechnęła się nieco ironicznie. – Chodzą legendy, że Perła to Twoje serce…
– Powinnaś być zadowolona, Króliczku – szepnął zmysłowo, pochylając się nad nią intymnie – ponieważ jesteś w samym jego centrum – dodał z całym przekonaniem i podał jej do ręki coś ciepłego.
– Co tak pachnie? – spojrzała na ciemny napój wypełniający brzegi małego garnka.
– Spróbuj, a nie pożałujesz.
– A skąd mam pewność, że mnie nie upijesz?
– Tam, skąd pochodzę, rozmawia się z kobietami i je uwodzi – uśmiechnął się czarująco, zachęcając do wypicia zawartości naczynia.
Usagi zamoczyła usta w lepkiej cieczy i drgnęła. Nie znała tego smaku. Był taki słodkawy. Zamrugała powiekami zbita z pantałyku. Kou zaśmiał się i zanurzył palec w swoim kubku, po czym obrysował wargę bogini.
– Nie masz pojęcia, Króliczku, jakie przyjemności Cię omijają, gdy jesteś tam na górze… – powiedział z przekonaniem, dotykając mokrych ust kobiety. – Nie masz pojęcia, jak wiele tracisz…
– Co jeszcze tracę? – zapytała równie cicho, zbliżając się do niego. – Może Ciebie? – zagaiła i dotknęła dłonią jego odsłoniętego torsu. – Mam żałować, że nie zasypiam i nie budzę się w Twoich objęciach? – dopytała, patrząc na niego z ukosa. – Mam żałować, że rozpieszczasz inne kobiety, a nie mnie?
– Odkąd zobaczyłem Cię kopiącą się w wodach Rajskiego Wzgórza, nie istnieją dla mnie inne kobiety… – wyszeptał wprost jej ust. – Mam naturę awanturnika, a Ty każesz mi czekać, choć doskonale wiesz, jak bardzo chcę Cię mieć… – przyłożył sobie jej dłoń do serca. – Słyszysz? Ono jest tylko Twoje…
– Na jedną noc?
– Na wszystkie dni i noce mego życia…
Usagi spojrzała na niego, czując gorące iskierki przeskakujące pomiędzy ich ciałami. Wyznanie Antiliano zrobiło na kobiecie wrażenie. Było szczere i przesycone emocjami, które w nim buzowały. Co ciekawe, w niej samej obudziło się coś dziwnego. Zanim pomyślała, jej dłoń znalazła się na policzku mężczyzny. Odgarnęła niesforny hebanowy loczek z jego skroni i pogładziła to miejsce.
– Nie dałeś mi napoju miłosnego, prawda? – zapytała rozbrajająco.
– Tylko czekoladę.
– Czeko…? – nie potrafiła wymówić nazwy w tym języku, na co on zaśmiał się i pochylił się, by szepnąć sylabicznie:
– Cze-ko-la-dę…
Bogini wstrzymała oddech. Jego oddech niósł za sobą pyszny zapach tego napoju. Drgnęła, kiedy mężczyzna zarzucił na nią własną pelerynę i pocałował w czoło.
– Następnym razem wezmę więcej, Króliczku – zapewnił z nonszalanckim i aroganckim uśmiechem, puszczając jej zawadiackie oczko.
Usagi spąsowiała. Zaróżowiła się, a jednocześnie zobaczyła coś dziwnego za plecami Kapitana. Przełknęła ślinę. Antiliano niemal od razu obejrzał się za siebie. Mina obojga wyraźnie zrzedła na widok tego, kto właśnie przekroczył deski pokładu.
***
– Michiru-sama!
Złotowłosa podbiegła w stronę kobiety o morskim odcieniu loków sięgających ramion. Objęły się przyjaźnie, choć Usagi wyczuła, że jej znajoma była spięta. Uścisk Kaioh okazał się krótki i sztywny.
– Twoja matka Cię szuka… – Michiru spojrzała na nią wymownie – Tennoh wytłumaczyła Twoje zniknięcie, ale królowa w to nie uwierzyła, dlatego prosiła mnie, abym sprawdziła wody jezior i rzek… – wyjęła z kieszeni butelkowozielonej sukni coś, co należało do młodej bogini. – Pomyśl, co by się stało, gdyby kto inny znalazł Twoją chustę… – dodała karcąco. – Co Ty w ogóle robisz na tym statku?
– Michiru, proszę Cię, nie mów mojej matce, gdzie jestem… Jeszcze nie teraz… Potrzebuję czasu… Chcę znaleźć Buntownika…
– Nie powiedziałaś o tym Haruce?
– Gdyby ona się dowiedziała, nie puściłaby mnie…
– I dobrze by zrobiła! – żachnęła się i pokręciła głową, zerknąwszy na milczącego Kapitana. Uśmiechnęła się potem ironicznie. – Haruka nie będzie zadowolona, jak się dowie, kogo uczyniłaś swoim obrońcą – dodała cynicznie i westchnęła.
– Proszę, nie mów nikomu!
– Nie mam zamiaru – Michiru założyła ręce na piersi. – Nie mogę wrócić na Rajskie Wzgórza bez Ciebie. Domyślam się, że nie wrócisz tam, dopóki nie spotkasz Buntownika, dlatego zostanę z Tobą, ale nie licz, że będę powstrzymywała Tennoh i Twoją matkę, gdy obie zjawią się w tym świecie…
super że pojawił się tu kolejny rozdział bo ostatnio nie ma co nowego do czytania ! )nasze sreberko jak zawsze marudne i nieufne choć z tego co napomknął Antiliano to się mu nie dziwię 🙂 jest też Luis super ! 🙂 cały czas zastanawiam się nad tym buntownikiem kim on właściwie jest i po co on jest potrzebny Usagi ? no i odnalazła ją Michiru która wiedząc że Usagi nie zamierza wracać postanowiła towarzyszyć jej w podróży dobrze że to nie Haru bo znając ją to by nie było już tak fajnie 🙂
Zapewne coś przykrego, wręcz tragicznego go spotkało…. No Kou, idzie wyczytać między wierszami o jakie przyjemności Ci chodzi 😆😆😆 ma odwagę sypać takimi tekstami 😁 Chwila….czyli one znają Kou???? I nie bardzo za nim…..jako śmiertelnik ma rozgłos,że nawet w świecie nieśmiertelnych go znają 👍
Yatenowi nie pomogli bogowie i musiało coś się stać że ich potrzebował. Coś czuję że jak Usagi nie wróci to tam zbierze się niebiańska armia z Haruką na czele😅. Teraz to ich mi jest szkoda Seiya jest śmiertelnikiem Usagi nieśmiertelna i chyba będzie problem bo chyba bogini naprawdę nie będzie mogła pozostać w tym świecie. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Historia jest coraz ciekawsza.